Siema , nie wiem czy wszyscy z nas pamiętają jeszcze skład Warszafskiego Deszczu, w którym Tede raczkował jeszcze w hip – hopowym półświatku. Pamiętacie go jeszcze w oldschoolowym stylu, nawijającego o prawilnym świecie i ziomkach… ja pamiętam aż zbyt dobrze. Lecz kiedy to się stało, gdy Tede został królem bangierów, kiedy zaczął promować totalny newschool rodem z czarnych ulic i amerykańskiego radia rap? Kiedy W jego muzyce zagościł hajs, lans i bans?
Kiedy nagle z Wielkiego Joł zostały głównie PLNy? Ostatnie płyty Tedego są już nad wyraz przepełnione nowoczesnymi elementami muzyki. Syntezatory, elektronika, szum i szał. Tede się zmienił, dla niektórych pewnie był to bolesny cios, dla niektórych pewnie miła odmiana. Nie wątpię jednak, że cała metamorfoza przyniosła raperowi więcej dobrego niż złego. Kiedy człowiek myśli o polskim rapie zwykle na myśl wśród licznych artystów w czołówce pojawia się Tede, zaś gdy z zapytaniem kim Tede jest zwrócisz się do zwykłego przechodnia też zapewne usłyszysz poprawną odpowiedź – raperem. Tede wyrobił sobie przez te wszystkie lata markę, której nikt mu nie odbierze.
On jest królem TRAPÓW na autotune’ach. To jego śladem podąża młode pokolenie raperów polskiej sceny, jego naśladują i w jego innowacyjność i odwagę wierzą. Czy to się sprzedaje? Głupie pytanie, sprawdźcie to sami odwiedzając chociażby jeden koncert artysty. Jeśli chcecie zawitać pod sceną, polecam przyjść kilka godzin wcześniej. 🙂